Dlaczego kryminały? W moim pytaniu kryje się teza, że z dziennikarzami zajmującymi się prawdziwymi przestępstwami jest podobnie jak z policjantami, którzy tropią prawdziwych zbrodniarzy. Nadmiar realizmu w zawodowych zajęciach powoduje niechęć do obcowania z tymi samymi zagadnieniami i tematami w literackich formach. Nie przeszkadza to Panu? A może odwrotnie, pomaga?
W moim przypadku jest dość nietypowo. To prawda, że jako redaktor naczelny portalu niwserwis.pl zajmuję się tematyką m.in. przestępczości zorganizowanej, ale to jest tylko ułamek mojej pracy. I to wcale nie najważniejszy. Dlatego raczej rozbudza moje zainteresowania tematyką, zamiast nużyć. A dlaczego kryminał? Zawsze mnie skręcało w stronę tego gatunku. Wychowałem się na serialach kryminalnych puszczanych w czwartkowe wieczory w jedynce, na opowiadaniach o Sherlocku Holmesie, później książkach Chandlera. Piszę kryminały, bo to dla mnie naturalne. Szczerze mówiąc, gdyby w opowieści nie było zagadki, nie byłoby trupa, to nie za bardzo bym wiedział, o czym miałbym pisać.
Co Pana zdaniem stoi za coraz większą popularnością powieści kryminalnych w naszym kraju? Mam na myśli zarówno czytelnicze zainteresowanie, jak i pisarskie peregrynacje coraz większej liczby pisarzy.
Wiele czynników. Coraz lepsza proza polskich autorów, to, że kryminał przebił się do poważnych mediów, a koniec końców praca od podstaw ludzi od takich imprez jak Międzynarodowy Festiwal Kryminału czy Kryminalna Piła. No i niewątpliwy sukces powieści Marka Krajewskiego, którego śmiało można nazwać odnowicielem gatunku w Polsce. Kiedy on pokazał wydawcom, że polski kryminał zaczął się sprzedawać, wszyscy zaczęli szukać „swoich autorów”. A skoro wydawcy szukają autorów, to ci zawsze się znajdą. A co do czytelniczego zainteresowania, to trzeba powiedzieć, że ten gatunek niesamowicie wyewoluował. Teza, że jeśli chce się przeczytać coś naprawdę istotnego o współczesnej Polsce, to trzeba sięgnąć po kryminał, jest może trochę zbyt ryzykowna, ale też wcale nie tak odległa od prawdy. Obecnie to jest ten rodzaj literatury, który najlepiej podaje ważne i istotne treści w atrakcyjnej formie, za pomocą dobrych, mocnych opowieści. Oczywiście, teraz to brzmi, jakby sam sobie próbował dodać znaczenia. Ale wystarczy tylko sięgnąć na półki po książki wydane w roku 2014 i zobaczyć, jaka tematyka jest w nich poruszana. Przemoc domowa, „Gniew” Miłoszewskiego, zgnilizna na styku trójką media-biznes-polityka i wstydliwe dziedzictwo antysemityzmu – „Martwe popołudnie” Czubaja, narodziny polskiej przestępczości zorganizowanej i jej miejsce we współczesnej Polsce „Pochłaniacz” Bondy, patologie polskiej giełdy i rynek kokainowy – moje „Przejęcie”. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Polskie kryminały to często bardzo dobre książki, bardzo ważne książki i bardzo dobrze napisane.
Czy Pana zdaniem jest szansa by coraz częściej polskie kryminały były tłumaczone i wydawane w innych krajach? Myślę zwłaszcza o tych współczesnych, stanowiących znakomitą panoramę społeczną i obyczajową, do których zaliczam w pierwszej kolejności właśnie Pana książki. Zygmunt Miłoszewski we Francji, Mariusz Czubaj w Niemczech przecierają szlaki. Kiedy Chmielarz?
Nie wiem. To pytanie do wydawcy. A czy jest szansa na tłumaczenie polskich kryminałów? Zdecydowanie. Skoro Skandynawowie potrafili, to czemu i nam miałoby się nie udać? Szczególnie, że mamy się czym pochwalić. Tak naprawdę to potrzebujemy kogoś, kto zrobi dla polskiego kryminału na świecie to, co zrobił Mankell dla szwedzkiego. Jednego, porządnego hiciora, jednego autora, który przebije się przez mur. Reszta pójdzie za nim tą dziurą, którą tamten wybije.
Jak wygląda warsztat pisarski Chmielarza-pisarza? Różni się on zdecydowanie od dziennikarskiego rzemiosła? Wymaga innych predyspozycji i umiejętności?
Te dwa światy się przeplatają. Rzemiosło dziennikarskie pomagają zdobywać wiedzę na dany temat, pozwalają zrobić pisarski research czyli zrobić wszystko, żeby dana opowieść była wiarygodna dla czytelnika. Ale jednak sama robota pisarska, tworzenie historii, wymaga innych umiejętności. Wyczucia rytmu, tworzenia postaci, przeplatania wątków czy w końcu wypracowania samego literackiego języka. Język dziennikarki powinien być prosty, jasny, skoncentrowany na przekazywaniu informacji. Pisarz może sobie pozwolić na więcej. Na odszukiwanie nieoczywistych skojarzeń, na zabawę językiem, tworzenie metafor, użycie wyobraźni. Chociaż mam ostatnio wrażenie, że dziennikarze z wyobraźni też, niestety, chętnie przy czysto medialnych tekstach korzystają.
Faktem jest natomiast, że wielu dziennikarzy pisze powieści, żeby postawić w nich jakieś tezy, których nie mogliby postawić w swoich artykułach. Poza nielicznymi wyjątkami, nie lubię takiej książkowej publicystyki. Jest dość drętwa. Autorzy za bardzo koncentrują się na swoich jakiś światopoglądowych obsesjach. Osobiście, staram się nie łączyć tych dwóch sfer.
Gdzie taki autor jak Pan, będący twórcą klasycznych kryminałów i dziennikarzem pracującym w tematyce pełnej aktualnych zagrożeń, znajduje „drugi oddech”? Czy praca dziennikarska i literacka stresuje, męczy, czy jest właśnie działalnością tchnącą siłę i energię?
W obecnej sytuacji, nie ma takiego miejsca. Jestem w nieustannym biegu. Kończę jeden projekt, zaczynam drugi, w międzyczasie gdzieś pojawia się kolejny pomysł. Na szczęście, te dwie prace są na tyle różne, że pracując dziennikarsko tęsknię do chwili, kiedy będę mógł zasiąść do pisania książki, a pisząc, zastanawiam się, co mogę zrobić na portalu.
Kiedy możemy spodziewać się następnej powieści? Czy będą to dalsze losy udanego bohatera Mortki, czy też planuje Pan zmianę postaci literackich i ich środowiska?
Kolejna książka pojawi się prawdopodobnie w drugiej połowie roku. Tym razem, nie będzie o Mortce. Głównym bohaterem będzie gliwicki prywatny detektyw, prowadzący trudne dochodzenie w sprawie domniemanego samobójstwa. To książka w stylu neonoir, z dość ciekawym bohaterem i pewnymi nieoczywistymi rozwiązaniami fabularnymi. Tak naprawdę, pisząc ją chciałem zobaczyć, ile można wycisnąć z konwencji kryminału. Jak bardzo poszerzyć granice gatunku. Jestem ciekaw, jak czytelnicy ją odbiorą. Ale Mortka powróci. Mam nadzieję, że już w przyszłym roku. Ma w końcu dużo do zrobienia.
Czym zachęciłby Pan tych, którzy jeszcze po powieści Chmielarza nie sięgali lub nie uczestniczyli w spotkaniach autorskich z Panem?
Jeden z najlepszych krytyków literackich zajmujących się kryminałami (i to nie tylko moja opinia) napisał, że „Przejęcie” to: jedna z najlepszych powieści kryminalnych 2014 roku. Autor porusza wiele aktualnych i priorytetowych tematów społecznych, bardzo zgrabnie wplatanych w gęstą sieć fabularnej opowieści. Stopień skomplikowania intrygi kryminalnej jest tak samo wysoki, jak sposób ujęcia i zobrazowania literackiego śledztwa. Wrażliwość pisarska idzie w parze o dbałość realistyczną, w której nie ma przegadania czy też niepotrzebnych, przerysowanych scen. Czytelnicza przygoda z „Przejęciem” to niecodzienna gra intelektualna i podróż emocjonalna.
Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego, to zachęcam do lektury. A jeśli po lekturze chcieliby Państwo porozmawiać o książce, to serdecznie zapraszam na spotkanie!
Fotografie (C) Anna Juszkiewicz, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.