Podsumowania roku w świecie szeroko pojętej literatury kryminalnej w ostatnich latach stają się coraz trudniejsze. Wynika to przede wszystkim ze sporej, corocznie powiększającej się, liczby wydawanych tytułów w tak popularnym przecież gatunku. Nie pomagają w tym sami wydawcy, oferując kolejne tytuły polskie i zagraniczne, mam wrażenie niestety niekiedy bez wyraźnie krytycznego podejścia i dbałości o jakość oferowanych książek.
Skoro wybór jest duży, to nie może nie być szansy na znalezienie tytułów udanych, ciekawych, wciągających i wartych uwagi czytelniczej. W roku 2020 (zobacz też zeszłoroczne zestawienie za 2019 rok) były to zarówno interesujące kontynuacje znanych serii wydawniczych, jak i spektakularne premiery cenionych autorów. W szeregu wydawnictw pojawiały się też niespodzianki, czytelniczo miłe, ale i niekiedy przykre rozczarowaniem.
Nie zawiódł, a wręcz po raz kolejny uwiódł Martin Servaz. Bernard Minier w „Dolinie” ponownie udowodnił, iż kreacja niebanalnego, interesującego psychologicznie bohatera w połączeniu z nieprzewidywalną intrygą to umiejętność podtrzymywana w każdej kolejnej powieści z serii. Jeśli jeszcze na dokładkę jesteśmy znów przeniesieni w przestrzeń alpejskich wzgórz i dolin, które współgrają z duszną atmosferą zbrodni i zagadki kryminalnej. Rzecz obowiązkowa nie tylko w roku 2020!
Podobnie moim zdaniem jest z „Królestwem” Jo Nesbo. Wielki mistrz kryminału i thrillera tym razem zaproponował rzecz bez Harry’ego Hola. Książkę czyta się od samego początku wyjątkowo dzięki pierwszoosobowej narracji, dodatkowo wzmocnionej biograficzną historią bohatera o imieniu Roy. Jego rodzinna opowieść tylko z pozoru nosi charakter czysto obyczajowy. Gdy na horyzoncie pojawia się drugi brat, Carl, powracający po latach spędzonych w Ameryce, wraz ze swoją żoną, Shannon, to narracyjna opowieść nabiera rumieńców. Dzieje się tak przede wszystkim w warstwie relacji międzyludzkich i psychologicznych. I to one budują napięcie, czego niestety nie można w pełni powiedzieć o fabule, tym razem trochę za bardzo rozwlekłej. Układ rodzinny Opgardów, powracający niczym echo po latach, zamknięty w niejednej tajemnicy, został przez autora „Policji” narysowany jednak w sposób mistrzowski.
Spośród zagranicznych autorów nie mogę nie docenić, który to już raz z rzędu, Jorn Lier Horsta. Jego zeszłoroczna „Zła wola” nie zawodzi, jak zawsze w jego przypadku, realizmem i ciekawym utrzymaniem postaci głównego bohatera, Wistinga. To, co tak mocno nowe, wcześniej w takim wydaniu niespotykane, to tempo i napięcie akcji powieściowej. Horst udowadnia, że potrafi zbudować rytm klasycznego, dynamicznego w opowiadaniu thrillera. A przy tym skomponować niebanalną, totalnie wciągającą intrygę. Warty zauważenia jest też pisarski duet wspomnianego już Jorn Lier Horsta i Thomasa Engera. Dwie powieści: „Punkt zero” i „Zasłona dymna” wyróżnia zajmująco skonstruowana para śledczych, Alexandra Blixa, śledczego z mroczną przeszłością, i Emmy Ramm, blogerki i dziennikarki zajmującej się światem celebrytów. A do tego norwescy autorzy proponują każdorazowo dynamiczne akcje i intrygi o dużej wrażliwości społecznej.
Swoją solidność potwierdziła dwoma powieściami pt. „Siódma ofiara” i „Śmiech bogów” Aleksandra Marinina. Choć to niekoniecznie nowe powieści w dorobku rosyjskiej autorki, to w Polsce pojawiły się po raz pierwszy, ugruntowując i tak mocną pozycję major Anastazji Kamieńskiej. Pośród obcojęzycznych tytułów chcę jeszcze wymienić w pierwszej kolejności rzecz, która nieustannie zachwyca, czyli kolejne przygody Jack Reachera. Dobra zabawa i przyjemność lektury niczym sam tytuł powieści „Zgodnie z planem”. Konieczne jest wspomnienie „Dzikiego ognia” Ann Cleeves, powieści zamykającej bardzo udany ośmiotomowy cykl szetlandzkich kryminałów. Cykl utrzymujący niezmiennie fascynujących bohaterów, każdorazowo dopracowaną intrygę i zawsze niepowtarzalny klimat.
Solidny powrót do klasycznie zbudowanej narracji, udanej zagadki kryminalnej oraz interesujących ciągle bohaterów zaproponowała w „Niespokojnej krwi” J. K. Rowling, publikująca pod pseudonimem Robert Galbraith. I na koniec zagranicznych tytułów przywołam książkę Steve Cavanagh. Jego „Trzynaście” to zgrabny majstersztyk literacki. Z wielu powodów, począwszy od narracji, pierwszoplanowej przeplatanej z perspektywą trzeciej osoby, poprzez różne plany czasowe, retrospekcji i teraźniejszości, prawie o charakterze sprawozdania z przebiegu rozprawy sądowej, aż po wyjątkową prezentację psychologicznej gry rozgrywanej pomiędzy przysięgłymi. Rzecz w tym, że to nie jest zwykła, jak przystało na amerykańskie warunki i tradycję filmowo-literacką, rozgrywka między uczestnikami ławy przysięgłych. Tutaj cała oś intrygi dzieje się pomiędzy oskarżonym, obrońcą i faktycznym sprawcą zbrodni, który… jest jednym z przysięgłych. Dzięki temu „Trzynaście” to niesłychanie przyjemna i wciągająca lektura.
Czas jednak na polskie tytuły, które uważam za rzeczy najbardziej udane w roku 2020. Zacznę, co pewnie wielu obserwatorów mojego bloga nie zdziwi, od Anny Kańtoch. Jej „Wiosna zaginionych” to nowa odsłona kryminalnej twarzy autorki. Choćby z dwóch powodów. Przeniesienia akcji powieściowej do współczesności, wcześniej bowiem pisarka znakomicie rysowała realia PRL, oraz zmiany głównej bohaterki. Tym razem protagonistą (mam wrażenie, że to ostatnio najmodniejsze słowo wśród recenzujących książki) jest starsza pani, Krystyna, emerytowana policjantka. Kańtoch takim wyborem pierwszoplanowej postaci zbliża się niejako do Marininy i jej bohaterek, choć w polskim kryminale to jednak nadal spora rzadkość. Interesująco poprowadzona postać, z nieprostą przeszłością rodzinną, wtopiona niejako w intrygę o wielopłaszczyznowym przebiegu czasowym, to udane połączenie, które sprawia czytelnikowi przyjemność.
Początek roku to premiera kolejnej z serii o komisarzu Grossie powieści Roberta Małeckiego. „Zadra” z pewnością potwierdziła, że autor zasłużenie szybko wdarł się na areopag literacki polskiego kryminału. Według mnie „Zadra” jednak nieznacznie różni się jakościowo od poprzedniej „Wady”. To co pozostaje najlepsze to oczywiście klimat powieściowy. Kto wie czy tym razem nie najlepszy, bo najbardziej sugestywny. Postać Grossa nie zawodzi, fascynuje i wciąga, a sam autor smakowicie nie dopowiada w zakończeniu książki, pozostawiając czytelnika w pozytywnym oczekiwaniu na dalsze losy bohatera. U Małeckiego niestety, zarówno „Wada”, jak i kolejna powieść „Żałobnica„, pojawia się mały „grzech” pisarskiej wyobraźni. Mam na myśli swoiste przekombinowanie w zakresie rozwiązywania skądinąd bardzo zajmujących intryg kryminalnych.
Wysoki poziom pisarskiego kunsztu udowodnił Mariusz Czubaj w wyczekiwanej przez fanów powieści niepokojąco zatytułowanej „Cios kończący„. Niestety tytuł bardzo znamienny, bo zamykający tak bardzo udaną serię autorską z profilerem Rudolfem Heinzem. Sama książka ze znakomicie poprowadzoną narracją, niebanalną intrygą i zaskakująco dynamiczną akcją fabularną, zwłaszcza w drugiej części książki, musi się podobać. Oszczędność pisarska Czubaja w tej powieści jest zaletą, a miłośnikom bon tonów i zabawnych dygresji, skrzących nierzadkimi nawiązaniami kulturowymi i politycznymi, sprawia sporą przyjemność. Nie mniej sympatycznie czyta się kolejną literacką propozycję Ryszarda Ćwirleja. „Szybki szmal” to trzeci tytuł z cyklu współczesnych historii po części tych samych bohaterów, co seria PRL-owskich książek autora „Błyskawicznej wypłaty„. Rzecz zbudowana w szerokim planie czasowym pomiędzy 1984 a 2019 rokiem, z zaskakująco poplątaną intrygą kryminalną i ulubionymi bohaterami. Odnoszę jednak wrażenie, że czytelnicy, którzy nie są stałymi fanami twórczości poznańskiego pisarza, sięgając po ten tytuł jako pierwszy, niestety mogą mieć spory kłopot z pełnym przyjęciem kreacji bohaterów. Dla takiego czytelnika pojawiające się aluzje i nawiązania, charakterologiczne przymioty postaci i ich przeszłość mogą stanowić nie lada wyzwanie, powodując spory kłopot z odczytaniem narracyjnej opowieści.
Do formy wrócił, po nieszczęsnym, mało realistycznej zwłaszcza w zakresie intrygi i fabularnych wydarzeń „Ranie”, Wojciech Chmielarz. Jego „Wyrwa” ma znakomity rytm narracyjnej opowieści oraz bardzo mocno wciągającą , świetnie zarysowaną intrygę. A na dokładkę autor „Wampira” znów solidnie buduje portrety psychologiczne swoich bohaterów. Zamykające trylogię „Gdziekolwiek spojrzysz” Jakuba Szamałka to również niewątpliwie jeden z lepszych polskich thrillerów minionego roku. Wyczucie nowych technologii, ich oddziaływania na współczesne życie człowieka z ograniczeniami i możliwościami, to atuty pisarstwa autora „Kimkolwiek jesteś”. Na dodatek umiejętność lekkiej narracji i dopracowanego tempa akcji fabularnej powoduje, iż niejeden czytelnik będzie czekał na kolejne jego książki.
Z pewnością czekać będę na kolejne powieści kryminalne czy thrillery: Jacka Łukawskiego, choć jego „Odmęt” był lekko przegadany, za to z rewelacyjnym oddaniem realiów i atmosfery małego miasteczka, w tym przypadku niepowtarzalnych Chęcin i nader interesującą intrygą; Przemysława Żarskiego, za to, że jego „Blizna” znakomicie równoważy plany czasowe i złożoność zagadki kryminalnej; Roberta Ziębińskiego, gdyż chyba jako jedyny w minionym roku potrafił w swojej książce pt. „Lockdown” zaproponować bogato poprowadzoną akcję fabularną – dynamiczną, miejscami ostrą, realistyczną, wciągającą od pierwszej karty do ostatniej. Udana rzecz.
Spory kłopot mam za to z „Kwestią ceny” Zygmunta Miłoszewskiego. Kto wie czy nie była to najbardziej wyczekiwana książka roku. Niestety z oczekiwaniami bywa tak, że im te są większe, tym rozczarowania mogą być silniejsze i wyraźniej odczuwalne. Powieść autora „Bezcennego” jest niewątpliwe dobra, napisana wypracowanym, świetnym językiem, bogata w treść fabularną i interesujące postacie, wrzucone w niecodzienną, dość widowiskową intrygę. Dzięki niej zresztą warstwa przygodowa „Kwestii ceny” została świetnie poprowadzona. Rzecz w tym, że fabuła jest sporo przegadana, zwłaszcza w pierwszej połowie książki, i to w pewnej formule przeintelektualizowana, co wynika głównie z tak silnej chęci urealistycznienia całej historii. Miłoszewski wszystko to solidnie przepracował, pytanie tylko po co? Skoro w drugiej połowie, gdy oddał głos akcji fabularnej i swoim bohaterom, powieść odżyła i stała się całkowicie inna.
Podobnie, choć w tym przypadku jestem bardziej otwarty na pozytywne oceny, ma się rzecz z najnowszą książką Katarzyny Bondy „Miłość czyni dobrym”. Fabuła powieści jest bogata swoją wielowątkowością i sporą sceną występujących postaci. Nie mniej szerokie jest pole czasowe przedstawionej akcji, zamkniętej pomiędzy późnymi latami 90-tymi XX wieku i drugą dekadą XXI wieku. Rzecz w tym, że zgodnie z własną zapowiedzią autorka „Okularnika” przekracza ramy gatunkowe. Nie proponuje nam żadnej z odmian kryminału, nie proponuje też dynamicznego thrillera. To raczej powieść o klasycznej formule narracyjnej. A najbardziej kryminalny charakter posiadają bohaterowie i zachodzące między nimi relacje. „Miłość leczy rany” jest bowiem przede wszystkim opowieścią o najciemniejszej stronie ludzkich emocji. Intryga powieściowa nie zasadza się więc na zabójstwie, jak to bywa w klasycznym kryminale, lecz jej centrum jest dramat, który kreuje swoim ofiarom główny bohater, Skalski. Na oczach czytelników autorka „Czerwonego pająka” próbuje przeprowadzić literacko poprowadzoną diagnozę fenomenu oszustwa, we wszystkich możliwych wymiarach, psychologicznym, społecznym, rodzinnym, ekonomicznym. I jest to obraz wybitnie gorzki, przy czym fascynujący, warty lektury.
Spośród kobiecych kryminalnych tytułów warto wspomnieć „Wrzask” i „Histerię” Izabeli Janiszewskiej. O ile debiutancki „Wrzask” zrobił spore wrażenie chyba nie tylko na mnie, to już z kolejną książką było trochę gorzej. Siła pierwszej książki to w zarówno niebanalni bohaterowie, reporterka Larysa Luboń i policjant Bruno Wilk, z niełatwymi biografiami i charakterami, a na dokładkę ten trzeci, poszukiwany sprawca, jeszcze bardziej skomplikowany psychologicznie. Skomplikowana jest też zagadka kryminalna, szybko wciągająca czytelnika do gry i trzymająca w napięciu do końca akcji fabularnej. W „Histerii” odnosi się jednak wrażenie, że kreacje reporterki i komisarza zaczynają przykrywać kryminalną intrygę. Nie pomaga nawet społeczna nośność poruszanych tematów. Główne postacie są zbyt mocne. A tego właśnie brakuje trochę w powieściach Hanny Greń, tej głębi psychologicznej i charakterologicznej. Choć należy docenić w „Piątym przykazaniu” i „Więzach krwi” postać śledczej, Donizy Remańskiej, interesująco skonstruowanej i wyraźnie integrującej sprawy kryminalne. Pisarkę cechuje przy tym lekkość narracji i duża swoboda budowania ciekawych fabuł, o przekonującym przebiegu przyczynowo-skutkowym. U Małgorzaty Rogali w „Niezbitym dowodzie”, jak i w poprzednich powieściach, biograficzne i charakterologiczne cechy postaci służą głównie budowaniu zgrabnym układankom fabularnym, w którym zagadka kryminalna gra niepoślednią rolę. Fani jej twórczości nie oczekują przy tym niczego więcej, stąd zrozumiała popularność jej tytułów.
W 2020 roku trzymał się nadal w świetnej formie retro kryminał. Ryszarda Ćwirleja „Zaśpiewaj mi kołysankę” kontynuuje przygody komisarza Antoniego Fischera z dbałością o szczegóły historyczne, atmosferę tajemniczości i udaną intrygą. „Moloch” Marka Krajewskiego potwierdza jego fascynację przedwojennym Wrocławiem, zamiłowanie do zjawisk niewytłumaczalnych rozumem oraz oczarowanie mrokiem zbrodni. „Pomocnik kata” jest zaś kolejnym dowodem na sympatię dla szpiegowskich przygód, zawiłości polityki i historii oraz klasycznego wykształcenia. I może to dla niektórych czytelników za mocne, ale z pewnością świetnie wycelowane językowo i niezwykle realistyczne. Do wymienionej wcześniej dwójki znamienitych autorów retro powieści doszedł Tomasz Duszyński. Jego „Glatz. Kraj Pana Boga” stanowi sporą niespodziankę dla czytelników. Gwarantuje bowiem kontakt z spektakularną intrygą kryminalną i kolejne spotkanie z realizmem przedwojennego świata, Kłodzka.
Na wspomnienie zasługują dwa ciekawe tytuły powieściowe: „Gwiazda szeryfa” Aleksandry Borowiec i „Wyspa zero” Jarosława Sokoła. Łączy je zbliżony czas przedstawiony fabularnych opowieści – powojenny okres kształtowania się milicyjnych sił porządkowych. W „Gwieździe szeryfa” jest to mazurski Olsztynek, w którym dochodzi do makabrycznych zbrodni. W „Wyspie zero” jest to Świnoujście na wyspie Uznam. Oba poniemieckie miasteczka, a w nich niedobitki niemieckich wojsk, panoszący się wszędzie Sowieci, próbujący przejmować władze Polacy, czyli chaos i niepewność. A w tym wszystkim próby przeprowadzenia normalnego śledztwa. Całkiem udane, trzeba przyznać.
Lżejszy kaliber kryminalny, całkiem zgrabnie zamknięty w powieściowych propozycjach, odnajdziemy w „Lesie i ciemności” Marty Matyszczak, „Tajemnicy odnalezionego płótna Cezannea” M.I. Longworth oraz w „Córce nieboszczyka. Siostry Raj” Joanny Jodełki. Przyjemne lektury z udanymi zagadkami. Książki na odpoczynek.
Do takich samych, luźnych odbiorczo i wyłącznie nastawionych na rozrywkę lektur zaliczam „Precedens” i „Ekstradycję” Remigiusza Mroza. Daleko mi do uwielbienia jego twórczości, nie jestem też skory do potępiania jej w całości. Po prostu lubię Oryńskiego i Chyłkę, w tej pokręconej, wcale nie do końca realistycznej relacji, ale każdorazowo wyraźnie kręconej i nieprzewidywalnej. Nadal jednak Remigiusz Mróz nie przekonał mnie kolejnymi przygodami komisarza Forsta. W „Halnym” jest już jednak lepiej, poziom realizmu wzrasta, szkoda tylko, że dopiero w ostatniej części serii.
Nie mogę przemilczeć jeszcze kilku tytułów naszych rodzimych autorów. Choć nie są to dzieła wybitne, zmuszające do natychmiastowego powrotu czytelniczego, ale stanowiły jednak w zeszłym roku udaną przygodę czytelniczą. Należą do nich: Roberta Ostaszewskiego „Ukochaj na śmierć”, Przemysława Piotrowskiego „Cherub”, Marka Stelara „Blizny”, Bartosza Szczygielskiego „Krok trzeci” i pilskiego debiutanta Tomasza Brewczyńskiego „Implikacja”, choć w przypadku rodzimego autora liczyłbym w przyszłości na większą dbałość o różnorodność i realizm języka.
Rok 2020 w obszarze kryminalnej literatury faktu wydawniczo nie uznaję za udany. Nie licząc ciekawie ujętych historii opisanych piórami najlepszych polskich autorów w książkach „Seryjni mordercy” i 3 tomie „Opowiem ci o zbrodni”. Czytelniczo warte uwagi są z pewnością dwa zbiory opowiadań. Wydawnictwo Czwarta Strona po kilku latach wróciła do ciekawego pomysłu zbioru opowiadań pisarzy. Zeszłoroczny „Awers” stanowczo jest lepszy niż poprzedni „Rewers”. Pozwolę sobie ich wymienić, bo stanowią aktualnie czołówkę gatunkową: Adrian Bednarek, Hanna Greń, Marta Guzowska, Izabela Janiszewska, Marta Matyszczak, Robert Małecki, Małgorzata Rogala, Magda Stachula, Bartosz Szczygielski, Mariusz Zielke, Ryszard Ćwirlej, Przemysław Żarski. Warto pamiętać te nazwiska, do nich może należeć rok 2021!
PS. Zobowiązany jestem przywołać tytuły, które jako zalegle z roku 2020 czekają na obowiązkową lekturę i to z wielu przyczyn, które obligują: Morgan Audic „Jaskółki z Czarnobyla”, Marta Zaborowska „Czarne ziarno”, Tomasz Białkowski „Spica”, Kazimierz Jr. Kyrcz „Kobiety, które nienawidzą” i „Mężczyźni w potrzasku” oraz Katarzyna Puzyńska ” Śreżoga”.
[…] wyłącznie własnymi doznaniami o różnym charakterze (zobacz także podsumowanie roku 2020 i roku […]