O tym debiucie jeszcze przed umieszczeniem egzemplarzy na półkach księgarskich było już niezwykle głośno. Ciepło o pierwszej powieści kryminalnej Anny Rozenberg mówili, jeszcze przed premierą książki, liczni inni autorzy, w większości koledzy po piórze, absolwenci kursów pisarskich realizowanych podczas wrocławskich edycji Festiwalu Kryminalnego. Także wydawca “Masek pośmiertnych” postarał się by o tytule było donośnie. Na szczęście, wbrew dość częstym przypadkom rozdmuchanej machiny marketingowej, ta propozycja wydawnicza jest warta uwagi, a tym samym nie zawodzi czytelników.
Fabularnie książka Rozenberg jest swoistą nowością na polskiej arenie kryminalnej powieści. Mam na myśli fakt, iż polski autor umieszcza akcję powieściową we współczesnej angielskiej przestrzeni, oddając pole śledztwa rodzimemu policjantowi. Inspektor David Redfern trafia do Woking. To małe miasteczko, leżące niedaleko Londynu, wnikliwym miłośnikom literatury znane także jako miejsce rozpoczęcia fabuły “Wojny światów” Herberta George’a Wellsa. To właśnie w tym miasteczku wylądował pierwszy pojazd Marsjan, którzy rozpoczynają inwazję na Ziemię. Tutaj też zawiązuje się intryga kryminalna recenzowanej powieści wraz ze znalezieniem zmasakrowanych zwłok polskiej turystki, Bożeny Sokolińskiej. I od razu dodam, że to nie jedyny polski akcent. Polska ofiara, polski potencjalny sprawca zabójstwa, polskie związki rodzinne, polska historia jako potencjalny motyw zbrodni, a jednocześnie angielskie realia i klimat. To jeden z najbardziej interesujących walorów “Masek pośmiertnych”, a przy tym jednym z najtrudniejszych do poprowadzenia. Rozenberg poszło z tym pomysłem niezwykle udanie, naturalnie, co wcale nie jest takie proste. Połączenie dwóch światów kulturowych i historycznych w fabularnej układance nie jest prostym zadaniem pisarskim i niejeden autor już na niej poległ. W przypadku Rozenberg zostało to rozwiązane w sposób wyważony i całkiem interesująco splątany. Bez wyraźnego obciążenia i zdominowania tematycznego.
Angielska przestrzeń całej fabuły zbudowana została na trafnym doborze podwójnej intrygi kryminalnej. Albowiem wspomniane zabójstwo Polki, charakteryzowane niejasnym jego motywem, nie jest jedyną sprawą do rozwiązania przez czytelnika, jak i głównego bohatera. Inspektor Redfern musi mierzyć się dodatkowo z historią, za sprawą której wylądował w tym małym angielskim miasteczku. Ciągnie się za nim dramat śmiertelnego strzału jaki oddał do swojego dawnego przyjaciela i partnera, Adriana Bonesa. Pomimo jasnych powodów policyjnej interwencji, wyrzuty sumienia są zbyt silne, stąd jego samodzielna decyzja o przeprowadzce do Woking. Jakby tego było mało, wkrótce w rzece w Dover znalezione zostają zwłoki zastrzelonego mężczyzny, który jest ofiarą właśnie Bonesa. Redfern podejmuje prywatne śledztwo, co szybko odbija się tajemniczymi i uciążliwymi zdarzeniami w życiu osobistym policjanta. Wyraźnie gmatwa to rozwiązanie zespołu zagadek kryminalnych, wciągając czytelnika w dość skomplikowaną grę intryg fabularnych. Jednocześnie jesteśmy świadkami prowadzonego na naszych oczach w sposób linearny dochodzenia, któremu przewodniczy właśnie wspomniany już inspektor angielskiej policji.
To właśnie bohater spaja całą prowadzoną narrację i stanowi przy tym najsilniejszą jakość “Masek pośmiertnych”. Autorka, tworząc tą postać, nie wyważa otwartych już drzwi. Redfern to w sumie klasyczna postać, jakich z pozoru wiele w kryminałach. Samotny facet po przejściach, tak osobistych, jak i zawirowaniach służbowych. Posiada niejedne obciążenie psychiczne, którego echo pojawia się w wybranych scenach powieściowych. Musi mierzyć się z nimi samotnie, choć jednocześnie Rozenberg nie zapomina, że praca wykrywcza to domena grupowych działań. Inspektor nie działa sam, a relacje pomiędzy współpracownikami, choćby wymienić McMahona, Puszkę, Knighta, to ciekawy wątek układanki fabularnej. Podobnie jak proces zdobywania informacji od świadków, zwłaszcza gdy, tak jak w przypadku postaci Marty czy Bohdana Siwaszczyka, nie są to osoby w pełni neutralne. Bohdan to ktoś, dzięki komu Redfern weryfikuje dokonane spostrzeżenia, to ktoś odgrywający rolę swoistego katalizatora dla emocji i spostrzeżeń, jakie zdobywa angielski policjant. W połączeniu z warstwą historyczną książki ten układ o charakterze rodzinnym świetnie ubarwia fabułę książki. Jeszcze ciekawiej, patrząc przez pryzmat stanów emocjonalnych, pisarka narysowała kontakty śledczego z Martą Sokolińską, kończąc je – z przykrością stwierdzam – zbyt szybko.
“Maski pośmiertne” to świetny debiut literacki. Anna Rozenberg dopracowała swoją powieść w każdym calu, tworząc kompletny kryminał ze złożoną intrygą, dynamiczną narracją i świetnie dopracowaną fabułą splątaną w dwóch warstwach czasowych. Atutem książki jest także główny bohater inspektor David Redfern, postać z mocnym charakterem i niebanalną historią emocjonalną. Czytelnicza rzecz nie tylko, że warta uwagi, lecz z pewnością obowiązkowa w roku 2021.
Przeczytane dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona
Recenzja Anna Rozenberg “Maski pośmiertne”
taki koszmarek troszku