„Wiosna zaginionych” Anny Kańtoch to nowa odsłona kryminalnej twarzy pisarki. Choćby tylko z dwóch powodów. Pierwszy dotyczy przeniesienia akcji powieściowej do współczesności. Wcześniej autorka znakomicie rysowała realia PRL, tym razem podjęła rękawicę przedstawienia czasów, w których aktualnie żyjemy. Z pozoru łatwe zadanie, ale nie każdemu twórcy wychodzi to sprawnie. W przypadku recenzowanej powieści, po raz kolejny zresztą u Kańtoch, realizm fabularny cechuje się wysokim poziomem przedstawienia.
Drugi element zmiany literackiej postawy autorki ukrywa się w wyborze głównej bohaterki książki. Tym razem protagonistą (mam wrażenie, że to ostatnio najmodniejsze słowo wśród recenzujących książki) jest starsza pani, Krystyna, emerytowana policjantka. Kańtoch takim wyborem pierwszoplanowej postaci zbliża się niejako do Marininy i jej bohaterek, a to niewątpliwie w polskim kryminale ciągle nadal spora rzadkość. Interesująco poprowadzona postać, z nieprostą przeszłością rodzinną, wtopiona niejako w intrygę o wielopłaszczyznowym przebiegu czasowym, to udane połączenie, które sprawia czytelnikowi przyjemność. Początkowo, muszę przyznać, obawiałem się pomysłu obsadzenia w głównej roli śledczej emerytowanej policjantki. Moim zdaniem, dla wielu autorów wykreowanie realistycznej sylwetki emerytki rozwiązującej sprawę kryminalną stanowiłoby nie lada wyzwanie. O ile stworzenie postaci komediowej, lżejszej w wymowie, udało się w kilku książkach, to dopiero autorka „Wiary” stworzyła emerytowaną policjantkę z krwi i kości. Ryzykowanie, ale dość udanie.
Podobnie udanie i przekonująco, choć jednocześnie bez jakiegoś wyjątkowego błysku, Kańtoch osadza powieść w realiach Śląska. Jego szarość i monotonia współgra ze swoistą atmosferą gęstego zaludnienia i tajemnicy intrygi kryminalnej. Mam wrażenie jednak, że przestrzeń miejska mniej urzeka autorkę w przeciwieństwie do wcześniej znakomicie malowanego obszaru małomiasteczkowej czy wiejskiej. W „Pokucie” czy też „Łasce” ciekawsza, stanowczo mniej oczywista, była także zawiązywana sprawa, u której podłoża leżała zbrodnia. Tym razem prezentowana fabuła posiada więcej informacji, które pozwalają wyprzedzać książkowych detektywów. I tak oto łatwość odkrywanych kart prowadzonej intrygi splata się z niedomówieniami i sekretami, które pisarka celowo pozostawiła bez rozwiązania. Wielu więc czytelników sięgnie po kolejne tytułu Kańtoch.
Przeczytane dzięki wydawnictwu Marginesy
Recenzja: Anna Kańtoch „Wiosna”wszyscy”