Autor: Jorn Lier Horst
Tytuł: Psy gończe
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Wydawca: Smak Słowa
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-64-84615-1
Liczba stron: 387
…
Skandynawska powieść kryminalna apogeum swojej popularności ma już za sobą, podobnie zresztą dzieje się z jej atrakcyjnością literacką i artystyczną. Wiele nowych tytułów znanych już autorów czy też kolejnych debiutantów nie przynosi świeżego oddechu i spojrzenia. Wyjątek jednak na polskim rynku wydawniczym stanowi Jorn Lier Horst. W rodzimej Norwegii to już znany i uznany pisarz, u nas wydający dopiero drugą powieść. Już pierwszy tytuł wydawany przez Smak Słowa, „Jaskiniowiec”, stanowił przykład niebanalnej historii podanej w solidnej dawce narracji zrealizowanej w dość starannie opisanej scenerii. Jeszcze lepiej ma się z kolejną książką przetłumaczoną na język polski. „Psy gończe” okazują się być powieścią zaskakująco atrakcyjną pod wieloma względami.
W pierwszej kolejności czytelnika uderza realizm opowiadanej historii. Mam na myśli zwłaszcza obraz prowadzonego śledztwa. Trzeba od razu dodać, że nie jest to typowe aktualnie realizowane śledztwo jakich wiele w praktyce policyjnej. Horst w tym zakresie jest bardzo hojny dla czytelnika. Mamy więc śledztwo o złożonym charakterze, bo prowadzone na nowo, ale i retrospektywnie. Śledztwo, w którym główny bohater, komisarz William Wisting, odgrywa podwójną rolę. Prowadzącego czynności wykrywcze, ale i będącego jednocześnie podejrzanym. Podejrzanym o fabrykowanie dowodów w sprawie brutalnego morderstwa sprzed niemal dwóch dekad. To niesamowity żer dla dziennikarzy, przed czym ostrzega go córka, sama będąca dziennikarką śledczą. Medialna burza nie służy odkryciu prawdy o faktach sprzed kilkunastu lat, co więcej jest znakomitą pożywką dla szukających sensacji tabloidów, ale – jak to bywa w takich sprawach – także dla przełożonych i biura spraw wewnętrznych. Tak oto Wisting z ścigającego staje się ściganym. To oczywiście dodaje kolorytu całej fabule. Nie jest to tylko gra o prawdę faktów, ale jeszcze wyraźniej to wyścig z czasem. Główny bohater musi oczyścić siebie z zarzutów, ale też odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się 17 lat wcześniej, w dniu śmierci młodej Cecilii Linde. Na tym nie koniec jeśli idzie o kryminalne historie. Inna ważna dla książki bohaterka, wspomniana już córka policjanta, dziennikarka Line Wisting, także prowadzi na naszych oczach własne śledztwo. Współczesne, rozwojowe, w którym nieomal traci swoje życie, a związane ze śmiercią spokojnego, wręcz przezroczystego mężczyzny Jonasa Revneberga. Na dokładkę, gdzieś w tle snutej narracyjnej opowieści przewija się sprawa kolejnego policyjnego śledztwa z zaginięciem młodej kobiety, Linnei Kaupang. Jego charakter jest na tyle charakterystyczny, że od samego początku mamy wrażenie pewnego deja vu. Wszystko bowiem wygląda jak poprzednie zaginięcie i śmierć Cecilli. Czy tak jest naprawdę? Na ile wszystkie śledztwa oficjalne i nieoficjalne mają ze sobą coś wspólnego? Autor trzyma nas w niepewności do samego końca, ciągle podając tropy ważne i nic nie znaczące, ale powodujące ciągłe zmaganie się z materią faktów, co czyni lekturę wyjątkową przygodą intelektualno-logiczną.
Wspomniałem już, że największym walorem powieściowych śledztw jest ich realizm. Nie ma bowiem w nich jakichkolwiek elementów sztuczności, celowo wprowadzanych na użytek literackiej wizji, a nierzadko odbiegających zdecydowanie od realiów policyjnej roboty. U Horsta nie ma jakiejkolwiek „ściemy”. Na każdej stronie wyczuwa się dbałość o fakty. Nie może to dziwić, skoro autor nim podjął decyzję o wyborze literackiej drogi przez wiele lat pracował, a w zakończeniu kariery kierował, w policyjnych służbach śledczych. Autor „Jaskiniowca” uniknął jednak, częstego o byłych policjantów-pisarzy, błędu zapatrzenia się w policyjne reguły, zasady i praktyki bez umiejętnie dobranej materii fabularnej. Horst w „Psach gończych” – śmiem twierdzić – wyważył to w sposób idealny. Okazuje się, że realistyczne śledztwo wcale nie musi być nudne. Co więcej, dodatkowo wsparte złożonością fabularnej układanki, w której nieustannie pojawiają się zwroty akcji, staje się niezwykle atrakcyjne i wielobarwne. Obraz pracy policyjnych śledczych jest przekonujący, co zostało osiągnięte nie tylko poprzez zaprezentowanie chronologii dochodzenia, ale przede wszystkim ukazaniem jego wieloaspektowości. Rzadko autorzy kryminałów potrafią tak rzetelnie, ale jednocześnie wiarygodnie, prezentować wszystkie aspekty służby śledczej. Dla polskiego czytelnika jest to także wartość dodatkowa, bo tylko w pewnej mierze norweskie realia podobne są do pracy polskich kryminalnych, tym samym wiele może dowiedzieć się o strukturze policyjnej oraz procedurach śledczych. Jest jednak mianownik wspólny dla naszej rodzimej roboty kryminalnej i tej odległej norweskiej. Chodzi o ukazanie procesu docierania do informacji i faktów, ich wzajemnego zestawiania oraz analizowania z użyciem wszelkich reguł logiki i możliwości zaistnienia. Lektura tak skonstruowanej książki staje się niepowtarzalną przyjemnością, za którą kryje się spora dawka intelektualnej rozgrywki. Dzięki temu „Psy gończe” udowadniają równolegle, że sukces śledczy to nie jest dzieło przypadku czy szczęścia, ale wynik wielostronnej aktywności we wszystkich zakresach czujności ludzkich zmysłów.
Horst jest także znakomitym obserwatorem ludzkich postaw. Pierwszoplanowe postacie ojca i córki, Williama Wistinga i Lindy Wisting, są bardzo żywymi i sugestywnymi postaciami. Ich kreacje są wyraźnie dopracowane, zarówno w zakresie własnych, indywidualnych cech, jak i stanowią wzajemnie dopełniający się duet. Co ciekawe, mniej ważne, choć obecne, są kwestie rodzinno-uczuciowych relacji. Ważniejsze jednak staje się ich zaangażowanie w prowadzone śledztwa, za którymi oczywiście ukrywają się nie mniejsze emocje. Horst interesująco zwłaszcza rysuje kwestię osobistego uwikłania głównego bohatera w sprawę zamienionych dowodów dawnego śledztwa w sprawie zaginięcia i śmierci młodej Lindy. Ta sytuacja jest dla Wistinga nie lada wyzwaniem. Z jednej bowiem strony musi odkryć prawdę o fałszerstwie dokonanym wewnątrz śledztwa, z drugiej zaś strony posiada ciągle potrzebę potwierdzenia winy Haglunda, skazanego za uprowadzenie i zamordowanie wspomnianej już dziewczyny. To nie jest problem natury wyłącznie śledczej, lecz jest silniej dotyka on kwestii etyki prowadzonego postępowania karnego i zaangażowanych w niego funkcjonariuszy. Autor „Jaskiniowca” daleki jest od moralizowania. Rysuje przed nami sytuację nie częstą, ale dość typową, w której interesy jednostki przedkładane są nad innymi. Jej wyjątkowość polega na tym, że osoba łamiąca zasady etyki i prawa tłumaczy to dość przewrotnie – można czynić mniejsze zło by ukarać większe zło. Cena za taką wizję sprawiedliwości wymierzanej samodzielnie może być wielka. Jak bardzo, to dowiedzą się sami czytelnicy książki.
„Psy gończe” Jorn Lier Horsta to porządny kawał literatury kryminalnej. Dla mnie osobiście autor w swojej powieści łączy najlepsze dokonania pisarskie Jo Nesbo i Henninga Mankella. Z pierwszym łączy go umiejętność kreowania udanej fabuły, w której intryga kryminalna nie jest prosta i oczywista, a napięcie nie opuszcza czytelnika do samego końca. Z drugim zaś łączy Horsta niezwykła wrażliwość natury etycznej, dotykająca najważniejszych kwestii życia społecznego i psychologicznego uwikłania bohaterów. „Psy gończe”, pomimo dobrego dziedzictwa, nie są czymś wtórnym, lecz stanowią udaną i interesującą propozycję czytelniczą. Powiem więcej, to powieść obowiązkowa dla miłośników gatunku.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB i przeczytana dzięki wydawnictwu Smak Słowa
[…] w Pile otrzymał po raz pierwszy w historii Festiwalu zagraniczny autor, emerytowany policjant i bardzo ceniony w Europie pisarz norweski Jorn Lier […]