“Zgodnie z planem” pojawiło się na półkach księgarskich zgodnie z planem, udanie otwierając kolejny rok czytelniczy. Miłośnicy twórczości Lee Childa corocznie oczekują kolejnej premiery przygód Jacka Reachera. I tym razem znów się nie zawiedli.
Są tacy, którzy mówią, że autor “Osobistej sprawy” pisze nieustannie jedną książkę. Jeśli mają na myśli ciągle tę samą opowieść, ten sam sposób opowiadania, taki sam portret głównego bohatera, deprecjonując przy tym wartość literackiej propozycji, to z pewnością nie mają racji. Oczywiście, gdyby przyjąć za pewnik styl narratorski Lee Childa, powtarzalny zamysł fabularny każdej kolejnej powieści czy wreszcie nienaruszalne cechy charakteru Jacka Reachera, to constans pisarskiej drogi amerykańskiego autora jest niezaprzeczalny. W tej stałości i niezmienności tkwi jednak wyjątkowa siła i moc.
Moc niezaprzeczalnie związana z czytelnością wyborów stojących za decyzjami głównego bohatera. Jeśli są one nawet tak bardzo przewidywalne, to ukrywają w sobie zasady i wartości, do których mniej lub bardziej świadomie, a nierzadko nieświadomie, tęsknimy. Proste wybory, jasno określonych wartości, rzekłbym nawet o swoiście pierwotnym kształcie pojęć dobra i zła. Jak najbardziej Jack Reacher nigdy, w żadnej powieści, nie użyje tych słów, nie przywoła brzmienia wspomnianych pojęć. Tak też się dzieje w recenzowanej książce.
“Zgodnie z planem” to tytuł dosłownie określający sposób postępowania Reachera. Wszystko zaczyna się od spojrzenia, za którym zawsze ukrywa się analiza i synteza. Analiza to ocena sytuacji, a synteza to wskazanie dalszych konsekwencji. Nieustannie dziejąca się zasada, gdzie przyczyna przynosi skutek. Skutek nie zawsze jednoznaczny, bo domeną pędu myśli głównego bohatera jest nieustanne wyszukiwanie alternatyw. Jego umiejętności przewidywania tego, co nastąpi są wręcz kultowe.
U Lee Childa takie postawienie głównego bohatera w pozornie beznadziejnej sytuacji – czasie i miejscu, któremu nie stawiłby czoła nikt inny, to pożywka dla literackiej przygody Jacka Reachera. Jeśli zadrze, to z każdym najgorszym, a lista przeciwników – zgodnie z planem – wiedzie od płotek po grube ryby. Gdzie zaprowadzi Jacka i towarzyszących mu nielicznych nowych znajomych, zdradzać nie będę. To już muszą czytelnicy wytropić we własnym zakresie.
Przewidywanie to jedno, ale zdolność do kreowania tego, co nastąpi, to już zupełnie inna zdolność. W “Zgodnie z planem” Jack Reacher wysiada z autobusu, by pomóc starszemu panu, którego na cel wziął drobny oprych. Wydawnicza zapowiedź powieści, za którą wraz z bohaterem autora “Zmuś mnie” trafiamy do dość sporego miasta amerykańskiego. Nie poznamy nazwy miasta, może być nigdzie i wszędzie. Jest typową aglomeracją, z dzielnicami, które niczym nie zaskakują. Ma swoją ciemną stronę – gangi. Taka historia miejskiej przemocy to nic nowego. Może tylko zakres zła z karty na kartę powieściową jest coraz bardziej wszechogarniający. Miasto opanowane przez dwa gangi – ukraiński i albański, staje się klasycznym przykładem wyjęcia spod prawa. Dosłownie, bo nie ma tutaj miejsca na prawo i sprawiedliwość.
Jak w każdej kolejnej książce pojawia się kobieta, bo też z płcią przeciwną i seksem nigdy nie miał problemów. Tym razem zdaje się być inaczej. Gdybym powiedział, że Reacher dotyka stabilizacji uczucia do kobiety, to najpewniej przesadziłbym. Ale nigdy nie był tak blisko zatrzymania zbliżenia na dłużej, stworzenia czegoś bardziej trwałego. I może dlatego nigdy wcześniej nie zadziałał tak zorganizowanie i grupowo. Rzadko w jego wykonaniu były akcje dopracowane przy współudziale innych.
A wszystko ciągle “Zgodnie z planem”. Nie przeczytasz, popełnisz nienaprawialny błąd!
Przeczytane dzięki wydawnictwu Albatros