Autor: Peter May
Tytuł: Wyspa powrotów
Tłumaczenie: Jan Kabat
Wydawca: Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-7885-485-2
Liczba stron: 479
…
O tym, że Peter May jest mistrzem kryminału pisać nie trzeba. Najlepszym dowodem jest niezwykła trylogia „Wyspa Lewis”, dzięki której szkocki autor wpisał się w historię gatunku. Wyjątkowy emocjonalny klimat szkockich wysp, tajemniczość zgrabnie utkanej intrygi i mistrzostwo psychologiczne bohaterów to jedynie najważniejsze właściwości powieści Maya. Najnowszy jego tytuł, stanowiący odrębną i samodzielną propozycję narracyjną utrzymuje ten sam poziom kryminalnej zagadki, a jednocześnie stanowi jakże świeżą propozycję artystyczną, daleko wykraczającą poza ramy gatunkowe historii z zagadką i dreszczykiem.
„Wyspa powrotów” to znakomicie poprowadzona historia, skonstruowana klasycznie, wokół gwałtownej śmierci męża Kirsty Cowell. I jak to bywa w tego typu opowieściach, sprawcą miał być nieznany napastnik, który napadł na rodzinę, a w rzeczywistości od samego początku wszystkie ślady i okoliczności wskazują na żonę właśnie, mającą być bezdyskusyjnie zabójczynią męża, który bezwstydnie zdradzał ją z inną kobietą. Zupełnie nic nowego, po prostu wytarty pomysł, wielokrotnie poprowadzony przez wielkich i małych kryminalnej literatury w każdym języku świata. Podjęcie się takiego właśnie tematu to najczęściej i dla większości autorów pierwszy przysłowiowy gwóźdź do grobu, czyli porażki czytelniczej. Tylko wielcy, nieprzeciętni są w stanie unieść pomysł i osiągnąć sukces wydawniczy.
Peter May nie tylko, że w nowej powieści z głównym wątkiem tematycznym poradził sobie znakomicie, ale co więcej zbudował wokół niego niewiarygodnie emocjonalną historię o niecodziennym zapętleniu intrygi. To, co moim zdaniem w „Wyspie powrotów” jest najciekawsze, to poprowadzenie kryminalnej zagadki mimochodem, jakby od niechcenia i niecelowo przede wszystkim na poziomie rozgrywki pomiędzy uczuciami i skrajnymi stanami psychicznymi głównych bohaterów. Nie znaczy to, że nie jest ważne kto zabił. Przecież to tak samo istotna sprawa dla przebiegu i efektów policyjnego śledztwa, jak i dalszych losów potencjalnej sprawczyni. By odpowiedzieć kto dokonał zbrodni, trzeba znać odpowiedź na inne pytanie – dlaczego. Od samego początku lektury odpowiedz na nie jest pozornie prosta i jakby nie podlegająca dyskusji. Nikt nie miał mocniejszych motywów do popełnienia morderstwa niż żona. Każdy inny motyw wiążący zbrodnię z inną osobą nie jest na tyle przekonujący i nie nosi w sobie wartości dowodowej, by móc być w dłuższym zainteresowaniu śledczych. A jednak żona, Kirsty Cowell, nie przyznaje się do zabójstwa, milcząco, ale konsekwentnie poddająca się dociekaniom śledczych i ich decyzjom, łącznie z aresztowaniem. I choć wszyscy policjanci są zgodni co do obranego kierunku śledztwa, to po drugiej stronie mamy kogoś, kto pomimo oczywistości dowodów, w oparciu o własne doświadczenie oficera dochodzeniowego, z każdą kolejną kartą powieści, ulegając własnym przeczuciom, dostrzega coraz wyraźniej liczne rysy na pozornie idealnej powierzchni śledztwa. Chodzi o detektywa Sime’a Mackenzie, głównego bohatera książki Maya. Autor „Czarnego domu” kreacją tej postaci potwierdza wyjątkowe umiejętności w tworzeniu interesujących i mocnych sylwetek męskich. W recenzowanej książce bohaterowie dominują nad fabuła i spinającą ją intrygą. Nie jest to w sumie nowość dla pisarstwa Maya, który już wcześniej wyraźnie preferował dominację psychologiczno-obyczajowej tematyki nad kryminalnymi wątkami fabularnymi.
„Wyspa powrotów” jest bowiem powieścią, w której dominantą i osią układu fabularnego jest swoista rozgrywka emocjonalno-psychologiczna rozgrywająca się pomiędzy ściganą, Kirsty Cowell, a ścigającym, Simem Mackenzie. Od samego początku, od pierwszego spotkania wyczuwamy zagadkową więź, która zdaje się łączyć tych dwóch bohaterów. Wywołują ją niewytłumaczalne przebłyski emocjonalnego napięcia, a jej symbolem jest artefakt w postaci znaku znajdującego się na rodzinnej biżuterii. Kirsty staje się, jak zauważa wydawca na okładce książki, obsesją śledczego. Rodzi to w nim uczuciowe rozedrganie i gonitwę myśli, zaprzeczającą profesjonalizmowi policyjnej roboty. Jako czytelnicy mamy wrażenie, że prowadzić to może wyłącznie do katastrofy i porażki prowadzonego dochodzenia. May, nie pierwszy zresztą raz w swojej powieści, udowadnia, że za sukcesem śledczej profesji stoi, poza zawodową fachowością, przeczucie, swoisty szósty zmysł. pewna forma pełnego zaangażowania. Napięcie między Kirsty a Simem to nie jedyna linia wrzenia emocjonalnego i psychicznego, w którą zostajemy wtajemniczeni. Nie mniej zajmująco wygląda rozerwane uczucie policyjnego detektywa i jego zawodowej, a wcześniej i uczuciowej partnerki. Konflikt między nimi wpływa na prowadzenie śledztwa i stosunki w grupie dochodzeniowej.
Recenzowana książka nie jest wyłącznie zbiorem interpersonalnych pojedynków. Autor „Człowieka z wyspy Lewis” po raz kolejny wplata w opowiadaną sprawę historię Szkocji, która zostaje rozegrana przed naszymi oczami w ludzkich miłościach i dramatach. Tak jest też w recenzowanej książce. Jakości dodaje przeplatanie się fabularnych czasów – przeszłego, historyczno-onirycznego obok współczesnego, dziejącego się na naszych oczach. To najbardziej tajemnicze i przez dużą część powieści nie wyjaśniane zagadnienie. Czym jest wiek wcześniej rozgrywana historia młodych ludzi, którzy mierzą się między obyczajowymi, społecznymi ideologicznymi ograniczeniami swojego czasu i jaki to ma wpływ na współczesną zagadkę kryminalną? Oczywiście dla przyjemności lektury nie zdradzę odpowiedzi na powyższe pytania, a są one decydujące dla zrozumienia kontekstu śledztwa i jego rozwiązania.
„Wyspa powrotów” to kolejna bardzo składna i trzymająca w napięciu powieść. Peter May nie zapomina o swoim szkockim pochodzeniu i w narracyjną układankę wplata szkockiego ducha i historię, której klimat jest wyczuwalny każdym akapitem książki. Autor „Jeziora tajemnic” ponownie mistrzostwo kryminalnego rzemiosła łączy z psychologiczną obserwacją ludzkich charakterów, nie zapominając przy tym o sile ludzkich uczuć. Obowiązkowa rzecz w tegorocznych tytułach wydawniczych.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB i przeczytane dzięki Wydawnictwu Albatros Andrzej Kuryłowicz