Autor: Luis Montero Manglano
Tytuł: Stół króla Salomona
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Agata Ostrowska
Wydawca: Wydawnictwo Rebis
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-7818-738-7
Liczba stron: 524
…
Gdy usłyszałem o trylogii „Poszukiwacze”, a właściwie o jej tematyce, to przez pewien moment zawahałem się czy tak wyeksploatowany dość mocno temat może jeszcze udać się w kolejnej książce, zachwycając przy tym czytelników. Mam na myśli przygody i zagadki związane z poszukiwaniem zaginionych skarbów dziedzictwa narodowego. Czy to jeszcze może wciągnąć i porwać w lekturze?
Luis Montero Manglano w swojej pierwszej (z serii powieściowej) książce zatytułowanej „Stół króla Salomona” zadziwiająco lekko i udanie podejmuje pozornie przegadany pomysł. Lekkość prowadzonej przez niego opowieści ukrywa się zarówno w świetnie dobranej narracji, poprowadzonej zgrabnie językowo, jak i w interesująco ułożonej fabule. Narracyjna dynamika i swoboda opowiadania porwie każdego czytelnika, niezależnie od wieku. Mam wrażenie, że jej uniwersalizm i atrakcyjność są na tyle udane, by trafiały bezproblemowo do młodych odbiorców, jeszcze nastoletnich, a już miłujących tego typu przygody literackie, jak i do dojrzałych czytelników, szukających w tego typu literaturze historii niebanalnych i potraktowanych bez wyłącznego przymrużenia oka. Cenne w recenzowanej książce jest również bardzo wyważone dobranie psychologicznej powagi, historycznego realizmu z zabawnie poprowadzonymi wątkami humorystycznymi i przyjemnie narysowanymi elementami obyczajowymi.
Obok narracji siłą „Stołu króla Salomona” jest fabuła. Jej konstrukcja stanowi umiejętnie spleciony zestaw kryminalnej zagadki, sensacyjnych przygód, mrocznych elementów thrillera i obyczajowych zawirowań. Z każdej gatunkowej kategorii hiszpański autor wybrał to, co najlepsze i najbliższe czytelnikowi. I co ważne, nie jest to mieszanka dobrana wyłącznie na zasadzie matematycznej układanki, mającej stanowić równanie prowadzące do sukcesu wydawniczego. Jak to bywa w amerykańskich powieściach, przede wszystkim tych autorów, którzy, poza rzemiosłem pisania jako zawodem każdym jak inny, nie widzą w literaturze czegoś silniej humanistycznego i intelektualnego. Czegoś, co wymyka się poza ramy wyłącznie wypracowanego zbioru umiejętności. W recenzowanej powieści od samego początku każdy element fabularnej historii współgra idealnie. Czytelnik – w tego pozytywnym słowa znaczeniu – wodzony jest za nos własnego napięcia i zainteresowania. Zaczyna się to wszystko w sumie dość zwykle. Oto młody doktorant historii sztuki, niekoniecznie wielki pasjonata swojej naukowej specjalności, Tirso Alfaro podczas praktyki w muzeum Canterbury jest świadkiem zabytkowej patery. Wkrótce potem, już w swoim rodzinnym Madrycie udziela odpowiedzi na enigmatyczną, nieco zagadkową ofertę pracy i pojawia się jako jeden z wielu kandydatów na dość ekscentrycznej rekrutacji. Anie przez myśl nie przechodzi mu jakikolwiek ognik, mogący wskazywać na nadchodzące spotkanie z wyjątkową przygodą, tajemnicą i niebezpieczną historią, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Narodowy Korpus Poszukiwaczy – instytucja prowadząca rekrutację i głównemu bohaterowi, i myśle, że także czytelnikom jawi się początkowo jako, co prawda elitarna instytucja, ale typowo nudziarska i przewidywalna do bólu w swoim uganianiu się za tym, co utracone w wyniku działań wojennych, politycznych i kryminalnych. Wszak każde państwo miało lub ma taką komórkę, nic to zaskakująco innego. Czemu nie ma mieć takiej grupy i Hiszpania?
Ta wprost z Madrytu grupa okazuje się być dość szybko naprawdę niezwykle elitarną grupą. Jedna para rąk z palcami wystarczy do policzenia aktywnych członków tego tajnego przedsięwzięcia. Ukryte za szyldem instytucji działania tych kilku ludzi nagle urastają do niebotycznie wyjątkowych zadań. W tym właśnie niedostępnym dla zwykłych obywateli Hiszpanii miejscu, wraz z bohaterami dalszej części opowieści, wpadamy w wir wielu zagadkowych i zaskakujących wydarzeń, pełnych także niebezpieczeństw, napięć, a przy tym ukrywających wszystkie stany emocjonalne – od grozy, lęku, miłości, nienawiści po humor i ironię. To jednak nie koniec. Tradycyjne formy tajnych działań, niczym rodem z najlepszych wywiadów wojskowych, łączą się z nowoczesnością w dziedzinie techniki. Wszystko to zaś nie ma racji bytu bez bystrych umysłów, szalonych pomysłów i odważnych, niekiedy na granicy szaleństwa i życia czynów. I choć każdy członek książkowego korpusu jest ważny i ma do odegrania niebanalną rolę. Prym w narracyjnej opowieści wiedzie historia głównego bohatera. Będącego na samym początku takim trochę niechcianym, wymuszonym dzieckiem tajnego planu, a z czasem udowadniającego swoją wartości i niepowtarzalność w każdym zakresie działań.
Sensacyjno-kryminalne przygody członków Korpusu Poszukiwaczy, na szczęście dla nasz czytelników, Manglano nie przerysował i przeskalował. Wydaje mi się, że największe ryzyko dotyczyło potencjalnej karykaturalności stworzonych postaci i ich przygód. Każdy z nich ma przecież coś z Bonda, ale nie tylko. Są też odrobinę jak bohaterowie historii wojennych, spraw kryminalnych i przygód sensacyjnych. Blisko im do Indiana Jones, ale też do zakręconych na punkcie rozwiązywania tajemnic bohaterów Dana Browna. Ale nimi nie są, a ich anturaż sceniczny w recenzowanej powieści jest dobrany kolorystycznie i świadomie, w granicach czytelniczej przyjemności i fantazji. Kolorytu całej opowieści dodają z pewnością lokacje akcji, która skrzy dynamiką, nagłymi zwrotami i nieprzewidywalnością. Nie jesteśmy tylko w Hiszpanii, a zresztą tylko ten kraj w tej powieści wystarcza za kilka państw razem wziętych. Autor książki, z zawodu historyk i historyk sztuki średniowiecznej, nauczyciel i praktyk dydaktyki, wykorzystuje zgrabnie swoją wiedzę i szerokie horyzonty myślowe. Barwnie i autentycznie rysuje tak współczesne miejsca zdarzeń, jak i historyczne, odległe czasowo sceny. Nie skąpi przy tym realistycznych opisów i sporej dawki historiograficznych epizodów. W tym wszystkim tytułowy „Stół króla Salomona”, przez który akcja goni akcję, ryzyko ściga szaleństwo, a nasze czytelnicze emocje i napięcie nieustannie sprawdzane są pod kątem wytrzymałości. Książka Luis Montero Manglano to przepyszna propozycja rozrywki intelektualnej z najlepszej półki literackiej.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB i przeczytane dzięki Wydawnictwu Rebis
Nie słyszałam o tej trylogii. Z pewnością skuszę się po tak fajnej recenzji