Autor: Katarzyna Bonda
Tytuł: Okularnik
Wydawca: Wydawnictwo Muza
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-7758-980-9
Liczba stron: 848
…
O tym, że Katarzyna Bonda współtworzy czołówkę polskiej literatury kryminalnej ani nie muszę pisać, ani też przekonywać w żaden sposób. W przypadku tej autorki wszystko zaczęło się od profilera policyjnego. Najpierw tego z krwi i kości, Bogdana Lacha, bohatera i współtwórcę, dzięki prowadzonym przez siebie sprawom, „Zbrodni nie doskonałej”. Ta książka to ciągle ewenement na polskim rynku wydawniczym, a jednocześnie rarytas, którego szukają liczni, marzące o jej lekturze i posiadaniu na własność na swoich półkach bibliotecznych. Kolejny krok ku szczytom czytelniczego zafascynowania to „Polskie morderczynie”. I jeśli kiedykolwiek twierdziliście, że rozmawiać z bohaterami swoich książek potrafi wielu, to zmienicie zdanie. Tak wyjątkowo, aż do trzewi psychiki, uczuć i moralności potrafi właśnie tylko Katarzyna Bonda. Chcąc nie chcąc, podejmując decyzję o ucieczce od zwariowanego zawodu dziennikarki, musiała sięgnąć po kryminał. Jakżeby inaczej, z profilerem policyjnym w roli głównej. Powieściowe początki wcale nie były tak udane, jak zakładała sama pisarka. Artystyczne wyżyny i kryminalny pazur po raz pierwszy tak udanie połączyły się we „Florystce”. I kolejny śmiały zwrot autorki – zamiana ról głównego bohatera – na profilerkę Saszę Załuską. Poznaliśmy ją na kartach poprzedniej książki „Pochłaniacz”. Postać niebanalna, otwarta i złożona jednocześnie, wraz z arcyciekawą i nieprzewidywalną fabułą, pozwoliła nazwać Bondę królową polskiego kryminału. I bardzo dobrze, że Miłoszewski publicznie ogłosił te słowa.
Katarzyna Bonda z najnowszą powieścią, zatytułowaną „Okularnik”, przestaje być królową polskiego kryminału. Zdziwieni moim zdaniem? To nie prowokacja, ale świadomy wybór. „Pochłaniacz” bowiem jest czymś więcej niż książką kryminalną, a sama autorka fabularną opowieścią wymyka się regułom prozy kryminalnej. Mogę powiedzieć jeszcze inaczej. „Okularnik” przekracza ramy kryminału, a swoich czytelników wyzywa nie tylko do podjęcia śledczej rozgrywki, lecz zmusza do wyjątkowej przygody intelektualnej i etycznej.
Recenzowana powieść to drugi w kolejności z czterech tytułów cyklu „Cztery żywioły”. O tej książce bardzo trudno pisać, by za dużo nie zdradzić i nie zepsuć przyjemności obcowania z arcyudaną literaturą. Nawet wydawca, pozornie mówiący w medialnych zapowiedziach wiele o książce, ukrywa to, co najlepsze i nie daje jakiejkolwiek szansy na odkrycie tego, co stanowi istotę narracyjnej opowieści. I zaskakuje od samego początku. Nie ma ciała, nie ma zbrodni. To wcale rzadka sytuacja w książkowych kryminałach. A jednak. Czyż zbrodnia nie może zostać zbrodnią, nawet jeśli literacko nie zostaje zobrazowana? Czy nie ma zbrodni bez ciała? Tak przynajmniej może wydawać się każdemu, kto otarł się choćby w najmniejszym stopniu o policyjną pracę, do której zamierza w końcu powrócić Sasza Załuska. Nim jednak wróci do służby, musi uporządkować dawne sprawy, w tym osobiste zaszłości, kładące się cieniem na jej osobie i planach życiowych. Pierwsze, co daje się zauważyć, to w porównaniu do poprzedniego „Pochłaniacze”, to otwarcie tej postaci na czytelnika. Wreszcie zaczynamy odkrywać prawdziwą twarz głównej bohaterki. Poznajemy jej przeszłość, ze szczegółami wydarzeń i znaczeniem osób, przez które zmieniła swoją poukładaną względnie egzystencję. Warto zauważyć, że Załuska trafia w taki czas i miejsce powieściowej historii, że tym bardziej łatwiej obnażone zostają jej cechy charakteru i prawdziwe emocje. Ciekawy to zabieg, bo książkowa profilerka zostaje poddana pewnemu sprawdzeniu i zabiegowi, który można nawet nazwać nie na wyrost – profilowaniem Saszy Załuskiej. Jeśli tylko myślicie, że zostaje to wyłożone wprost, to nie dostrzegacie talentu literackiego autorki „Polskich morderczyń”. Ta swoista wiwisekcja trwa do końca powieści i trzeba ją – ku radości czytającego – dokonywać samodzielnie, bacznie dostrzegając to, co ukrywa się między słowami i scenami.
Czas i miejsce książkowej opowieści są wyjątkowe nie tylko dla głównej bohaterki, której na pomoc nawet przybyć nie może jej najwierniejszy przyjaciel, policjant o wyrazistej strukturze osobowej, Duchu. Załuska podczas urlopu, w którym ma nadzieje zamknąć stare sprawy, trafia do podlaskiej Hajnówki. Zbiegiem okoliczności, trafia na tradycyjne białoruskie wesele. To właśnie podczas tej uroczystości dochodzi do uprowadzenia panny młodej. W ten sposób zawiązana zostaje główna intryga kryminalna, ale nim o niej napiszę, poświęcę jeszcze kilka zdań czasoprzestrzeni powieściowej. Wschodnie rejony współczesnej Polski – ciągle nieustannie tygiel kulturowy, religijny i ideologiczny. Jakże plastycznie oddany przez autorkę. Zarówno na poziomie wykreowanych postaci, ich różnorodnych typów charakterologicznych, scen i wątków zamkniętych w miejscowych historiach, poglądach, emocjach i lękach, ale też plastycznie oddanych w opisach miejsc, aż wreszcie także na poziomie języka – żywego i autentycznego. Najciekawsze są te wątki, które prezentują złożoność kulturową i ideologiczną regionu. Przedstawione zostały mocno i realistycznie, bez niepotrzebnego jednak przerysowania, a co najważniejsze stanowią jeden z wielu elementów literackiego świata powieści, bardzo spójnego i przekonującego. Współczesna Hajnówka i okolica nie mogą jednak w żywych losach miejscowych postaci obyć się bez zajrzenia wstecz czasu. U Bondy powieściowy czas, równoległy do tego czytelniczego, nie zamyka się w określeniu tego, co tu i teraz. To zbyt mądra i dojrzała autorka, by lekceważyć to, co dla wschodnich rejonów Polski prawdziwe. Wnikliwi czytelnicy, a zwłaszcza fani jej twórczości, wiedzą też, że hajnowski czas dla Katarzyny Bondy ma smak osobistej historii. Właściwie to wielka Historia, spuszczona z łańcucha (jak określał ją słynny polski eseista), która swoją złowrogą twarz i moc rozlała na historię osobistą, rodzinną, o której po latach skrywania dowiedziała się sama autorka. I jest to wyczuwalne, jeśli nie od pierwszej karty powieściowej, to z pewnością w co najmniej kilku scenach. Mniej obeznani z życiorysem Katarzyny Bondy czytelnicy wyczują to z pewnością podczas lektury dosłownie jednej sceny. W tej książce najmocniejszej, ale równocześnie doskonałej literacko, przenoszącej z poziomu słów w poziom emocji i doznań pozornie nieopisywalnych. Moment pogromu, nie bójmy się powiedzieć, zbrodni na człowieku jako takim, jest wstrząsający. Namalowany plastycznie i obiektywnie. Chłodno, a jednocześnie rozpalający emocjonalne przestrzenie wyobraźni czytelniczej. Nie wątpię, że znajdą się tacy czytelnicy, którzy te sceny odbiorą także jeszcze inaczej – ideologicznie. Choć mam nadzieję, że takich odbiorców będzie najmniej i skandal czytelniczy nie będzie udziałem tej książki.
„Okularnik” doskonale plącze współczesne węzły małomiasteczkowej społeczności z tragicznym poplątaniem wojenną i powojenną historią, w której wiodącą rolę odgrywają narodowe i religijne uprzedzenia, mające wpływ na pozostałe obszary ludzkiej aktywności. W tym wszystkim wplątana jeszcze zostaje intryga kryminalna. Niebanalna, wielowątkowa i trudno przewidywalna. Pozornie wszystko zaczyna się na wspomnianym białoruskim weselu, podczas którego uprowadzona zostaje panna młoda. Jak szybko okazuje się, nie jest pierwszą zaginioną kobietą. Nieomalże równolegle w okolicznych lasach, choć nie tylko – ku mocnemu zaskoczeniu czytelników – znajdowane są ludzkie szczątki. Jak się możemy domyślać te tak różne fakty łączą się w jakiś tajemniczy sposób. I jeśli myślicie, że podpowiedź wydawcy i to tytułowy okularnik, czy klasyczny model mercedesa jest jakąś generalną wskazówką, za którą bez większego wysiłku rozwiążecie wszystkie zagadki kryminalne, to jesteście w wielkim błędzie. Autorka „Florystki” to przecież mistrzyni plątania wszystkiego, co poplątane być musi w książce o charakterze kryminalnym. I nie tylko, bo ta wielka historia czasów końca II wojny światowej tajemniczo, ale i wytłumaczalnie, łączy się z historiami współczesnych zbrodni i małych historii ludzkich. Dodatkowo swoim cieniem kładzie się na losy Saszy Załuskiej, ciągle otwarte i kolejną dawką niewiadomych, za którymi – wyczuwamy wyraźnie – kryją się przede wszystkim zło i zbrodnia. Skoro to cykl, jeszcze ich doświadczymy wraz z główną bohaterką.
„Okularnik” Katarzyny Bondy to powieść, która rozrywkową rolę kryminału, doskonale splata z emocjonalną wrażliwością i społeczną troską autorki, ale także kreuje czytelniczą przygodę z zakamarkami ludzkiej psychiki i nieodgadnionymi motywami ludzkich decyzji i czynów. Niech przyszłych czytelników nie przestraszy grubość książki, do sięgnięcia po którą zachęcam. U Bondy każde słowo waży tyle, ile powinno ważyć. A ciężar jakościowy idzie w parze z ciężarem fizycznym. I zostaje tylko pytanie, czy ktoś w tym roku wydawniczym zaproponuję coś lepszego polskim czytelnikom?
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB
Zachęciłem się do przeczytania czegoś autorstwa Bondy.
Serio.
Ostatnio znajoma opowiadała, że “ta Kaśka to potrafi”….
Kolejny raz trafiam na słowa pełne aprobaty. Dzięki 🙂
To nie jest zła książka. Jeden z lepszych polskich kryminałów. Ale pełna niedokończonych lub niepotrzebnych wątków, niejasności i niekonsekwencji. Poniżej kilka przykładów:
– kto wrzucił pistolet do studni w domu Kingi?
– dlaczego Ałła wyjęła pistolet z tejże studni? Kto ją nakrył? Broń nie zagrała żadnej roli w wydarzeniach 2014 r…
– kim jest Ałła dla Bondaruka – matką Anielą?
– kto i po co napadł na Kingę?
– dlaczego Bondaruk przyznaje się do przyniesienia obu czaszek na policję? jedna z czaszek zostaje zidentyfikowana jako czaszka Jowity – skąd Bondaruk wiedział, gdzie jest jej ciało? Jeśli przyniósł ją na policję ktoś inny – kto, po co?
– po co Marzena przesyła Włochatemu zdjęcie z więzienia?
– dlaczego Romanowska zabiera nagle wszystkie akta z kwatery ciotki użyczonej Saszy? Co nagle powoduje że wycofuje się ze współpracy z profilerką? Wszak obraz namalowany przez Polaka (portret Saszy) znajduje dopiero PO zabraniu akt. Skąd taka zmiana frontu?
– dlaczego Mariola Nestoruk ukrywała się przed Bondarukiem przez wszystkie te lata? Chodziła ukradkowo spotykać się z synem (usynowionym przez Bondaruka) – on wiedział, że matka żyje. Kim jest ojciec syna Marioli?
– w profilu napisanym przez Saszę “Mariola nie widnieje w żadnej bazie zaginionych” a w zakończeniu książki Mariola mówi, że “znajduje się w bazie zaginionych”
-do którego liceum właściwie chodzi Asia? na początku książki chodzi do “polskiego” liceum, a potem zostaje usunięta z “białorusa”
– Romanowska opowiadając o Saszy, mówi, że przyjechała do szpitala do pacjenta, ale dyrektor szpitala nie potwierdza jej wersji. Kilka stron dalej Romanowska mówi, że dyrektor szpitala mówi, ze Załuska przyjechała spotkać się z Polakiem. Czyli jednak potwierdza jej wersję..
Ufff Miriam – znaczy się, że nie zgłupiałam, tylko tam rzeczywiście są niejasności. Skończyłam czytać wczoraj i dalej do końca nie rozumiem jak się skończyło 😉
Może odświeżymy temat. Jestem świeżo po lekturze i również intrygują mnie pytania zadane przez Miriam. Czy ktoś umie na nie odpowiedzieć ?
Zapewne odpowiedzi na te pytania poznamy w następnej książce która będzie kontynuacja Okularnika .
A ja właśnie czytam i trochę mnie martwi co mówicie. Wolałabym po przeczytaniu książki znać rozwiązanie zagadek i jasną sytuację
Śmiało czytaj, uwagi innych tak naprawdę nie mają znaczenia dla całości opowieści, dla fabuły i wrażeń estetyczno-etycznych.
Po prostu zmień sobie autora na innego i będziesz zadowolona !!!
Przeczytałem Okularnika i szczerze mówiąc mam poczucie zmarnowanego czasu. Przez 2/3 książki było ciekawie. Wciągająca akcja. Jednak końcówka beznadziejna, co popsuło cały efekt. Pochłaniacz też miał sztucznie przekombinowaną końcówkę. Po 3 tom już nie sięgnę. To trochę jak z Bezcennym Miłoszewskiego. Po kilku bardzo dobrych książkach przekombinowana słabizna…
dokladnie, i po co strzelano do bondaruka i larysy? ogolnie fajnie sie czytalo z niefajnym zakonczeniem. w sumie nikomu nic nie zrobiono tym co za tym stali
Przeczytałam Florystkę, Pochłaniacza i Okularnika i po nim nie mam ochoty na więcej. Nie wiem, czy Duch żyje, nie wiadomo, kto skrzywdził Kingę, czy Saszy udaje się wyjść z kliniki, czy JahJaha i Romanowska faktycznie byli w to uwikłani, co z tą Ałłą, Bondaruk tak jej wierzył, a potem ona była przeciw niemu?? Ja myślałam, że to dziecko tej ciotki Duni Orzechowskiej Olgi, w końcu to niemowlę takie imię nosiło. Zaczęłam czytać Lampiony, przebrnęłam 40 stron i zniechęciłam się. Okularnik super, ale zakończenie do bani. Tak, jakby autorka chciała jak najszybciej skończyć książkę i wiele wątków pozostało bez wyjaśnienia. Poza tym to skakanie z wątku na wątek przy trzeciej książce męczy.
Niestety chyba trochę przekombinowana. Też mam podobne pytania co autor pierwszego postu a dodatkowo gdzieś całkiem zgubiłem wątek Jowity – co dokładnie się z nią stało i dlaczego Marzena z kolegą próbowała zabić Piotra i Larysę … ? W kontekście trzeciej książki z cyklu gdzie jest napisane że bohaterka od lat nie tknęła alkoholu jak ma się sprawa zapicia Saszy. Dla mnie jest ważne ponieważ takie wydarzenia może całkowicie zmienić bohaterkę i jej późniejsze zachowania (niestety wiem to z własnego doświadczenia).
W nocy skończyłam czytać i też mam mnóstwo pytań, a przede wszystkim: dlaczego Marzena i Kuba zabili Łarysę i próbowali zabić Bondaruka? Proszę o odpowiedź, jeśli ktoś wie.
lubię kiedy pomiędzy stronami przemycana jest historia,ale nie mogę pojąć dlaczego znalezienie czaszki Kopernika umiejscowiła Pani w Toruniu,przecież wiadomo ,że zmarł w czasie zarazy we Fromborku i tak na prawdę nie wiadomo czy to jego czaszka
Ja właśnie skończyłam Lampiony (3 tom) i nie wyjaśnia się końcówka z tomu 2, trochę mnie to dziwi, co się stało w klinice w 2 tomie, ja do tych książek chyba bym musiała jakiś diagram sobie zrobić jak profler bo inaczej nie umiem zrozumieć wielu wątków
Samo czytanie bylo wielka przyjemnoscia. Wielowatkowosc, historia i akcj, swietny styl. Ale niezbyt ciekawe zakonczenie, wiele wydarzen niewyjasnionych i niezakonczonych. Podobnie w Pochlaniaczu, ciekawym w trakcie czytania, jakis zawod na koncu. Ale ogolnie polecam.
Kuba i Marzena chcieli zabić Piotra i Łarysę ponieważ taki warunek postawił ten, kogo szantażowali nagraniem video z gwałtu na Jowicie.
Mam to samo wrażenie – 2/3 książki to kawałek dobrej książki, a potem jakby się autor zmienił. Akcja w “klinice” jakby z innego, płytkiego gatunku. Szkoda.
i też myślę, że Ałła to cioteczna siostra Duni
I też nie rozumiem dlaczego uczestniczyła w morderstwie Piotra
może p. Bonda wyjaśni?
[…] I gdyby jeszcze to wszystkie nie zostało „przeplątane”. Tak, Katarzyna snuje nić fabularnej układanki wieloma ściegami, nierzadko jakże różnymi, ale – […]
[…] charakterze, niezwykle realistycznym, odzwierciedlającym proces śledczy. Autorka „Okularnika” nie szafuje słowem narracyjnym celowo. Z odłamków obrazów miejsca zbrodni, […]
[…] bardziej otwarty na pozytywne oceny, ma się rzecz z najnowszą książką Katarzyny Bondy „Miłość czyni dobrym”. Fabuła powieści jest bogata swoją wielowątkowością […]
Podzielam zastrzeżenia większości komentujących – to jest moja druga książka Bondy po Pochłaniaczu i to jest chyba generalnie problem tej autorki, że za dużo rzeczy chce wcisnąć do fabuły, przez co wychodzą jej owszem powieści ogromne, jeśli chodzi o objętość, ale niedopracowane, jeśli chodzi o konstrukcję i szczegóły. Dobry tekst o tym był w Wyborczej z okazji premiery 4. części cyklu o Załuskiej: https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,23558096,katarzyna-bonda-czy-krolowa-polskiego-kryminalu-nie-jest.html — dla mnie to jest druga i ostatnia powieść Bondy.